Chętnie dzielimy świat na taki, który ma prawo istnieć, i taki, który istnieć nie powinien, chociaż istnieje i działa. Pierwszy nazywamy dobrym i zdrowym lub szczęściem i pokojem. Drugi nazywamy złym i chorym lub nieszczęściem i wojną. Wiąże się to z tym, że dobrym i wspierającym nazywamy to, co dla nas łatwe; a to, co trudne – złym lub niedobrym.

Jeśli jednak przyjrzymy się dokładniej, wtedy zobaczymy, że siła, która popycha świat do przodu, opiera się na tym, co nazywamy ciężkim, złym i niedobrym. Wyzwanie do czegoś nowego pochodzi z tego, czego wolelibyśmy się pozbyć i co wolelibyśmy wykluczyć.

Gdy zatem unikamy czegoś trudnego, grzesznego lub odważnego, tracimy to, co chcemy zatrzymać: nasze życie, naszą godność, naszą wolność, naszą wielkość. Tylko ten, kto stawi się także ciemnym siłom i zaakceptuje je, jest związany ze swoimi korzeniami i ze źródłem swojej siły. Tacy ludzie są nie tylko dobrzy lub źli. Pozostają w harmonii z czymś większym, z jego głębią i siłą.

Bert Hellinger

Bardzo rezonuje ze mną ostatnio ten temat w ujęciu Hellingera. W powolnym ruchu między lękiem a zaufaniem wychodzą ze mnie różne tematy, które zakopane niegdyś w podświadomości, teraz wymagają uważnego spojrzenia na nie, potraktowania z miłością i wdzięcznością oraz przetransformowania w Światło. Bardzo jestem wdzięczna, za różne narzędzia, którymi dane jest mi pracować, jak Theta Healing, Ho’oponopono czy Radykalne Wybaczanie. Właśnie one pozwalają na transformację tego, co domaga się uwolnienia i zmiany.

W najtrudniejszych warunkach mogą wzrastać najpiękniejsze kwiaty. W obecnym czasie mamy szansę dotrzeć do sedna naszego człowieczeństwa, oczyścić się z zaszłości i otworzyć na działanie w Polu Serca.

Na ten moment nie ma dla mnie ważniejszego celu.

Obraz StockSnap z Pixabay