Z Radykalnym Wybaczaniem pracuję już długo. Przerobiłam wiele narzędzi z nim związanych, byłam na warsztatach, które na wiele rzeczy otwarły mi oczy, przeszłam szkolenie… Może i stąd bierze się mój życiowy Optymistyczny Fatalizm, w myśl którego… cokolwiek się dzieje jest dobre i czemuś służy.

Dobra metoda… pozwala uwolnić się od poczucia krzywdy… wyciąga z zaklętego kręgu zwanego Cyklem Ofiary. Niejako „zmusza” do wzięcia odpowiedzialności za to, co się w życiu „przydarza”…

Spotykamy innych, by wypełnił się nasz Duchowy Kontrakt, by doświadczać i dawać doświadczenia.

Czasem jesteśmy „katem” – krzywdzimy… a czasem „ofiarą” – doświadczamy krzywdy… ale tak naprawdę… sami wybieramy lekcje, które mamy w życiu przerobić…

Przynajmniej ja w to wierzę…

A wczoraj wieczorem, gdy przekopywałam się przez artykuły na stronie Huny, znalazłam coś, co wlało we mnie kolejną kroplę świadomości… niby to samo, co już wiem… przypomnienie…

A jednak… zadźwięczało cichutko gdzieś pod czaszką… i wywołało spokojny uśmiech…

„Dusza wciela się w postać kobiety, mężczyzny lub hermafrodyty. Przybiera postać geniusza lub człowieka ograniczonego na umyśle. Może mieć rude, czarne lub blond włosy. Może zostać lekarzem, mechanikiem, księdzem lub zbirem. Może być odziana w czarną, białą, żółtą lub brązową skórę. I zawsze pozostaje tak samo nieskazitelnie czysta i piękna”…

Pamiętajmy o tym patrząc na drugiego człowieka…

Obraz John Vasilopoulos z Pixabay