„Każdy z nas otrzymał jakiś dar, ale niektórzy nigdy go nie rozpakowali”

Takie zdanie Reginy Brett przyszło do mnie jakiś czas temu i zaczęło chodzić mi po głowie. I natychmiast pojawiły się dziesiątki pytań, na które chciałam uzyskać odpowiedź:

  • Jaki jest mój dar?
  • Czy zdołałam już go odkryć, czy wciąż skrywa się gdzieś w nieświadomości?
  • Co jest moją mocną a co słabą stroną?
  • Co mogę z nim zrobić?
  • Czy w pełni wykorzystuję swój potencjał?
  • jaka jest moja ścieżka życia?
  • Ile jest jeszcze do odkrycia?… we mnie?… dla mnie?

Szukałam odpowiedzi na zewnątrz – w książkach, audycjach, na stronach internetowych. Pytałam przyjaciół o ich zdanie na ten temat. Miałam wrażenie, że coś mi umyka, że prześlizguję się po powierzchni życia, że nie jestem w stanie wejść głębiej. Wróciłam do medytacji, do zadawania pytań Przewodnikom i Opiekunom, ale słyszałam tylko ciszę.

Aż nastał dzień, kiedy weszłam w medytację bez żadnego konkretnego pytania. Chciałam tylko pobyć w ciszy i dotrzeć do swego Centrum. Siedziałam radosna tą spokojną radością, która towarzyszy mi wtedy, gdy udaje mi się osiągnąć stan harmonii. I wówczas przyszła odpowiedź, wewnętrzne zrozumienie i pewność:

„Wszystko już masz. Wszystko, czego potrzebujesz już jest w Twoich rękach. Korzystaj”

W tym momencie zrozumiałam, że moim potencjałem jest umiejętność słuchania i kojarzenia faktów, dociekliwość i zadawanie pytań, empatia i wrażliwość na drugiego człowieka. Zrozumiałam też, że Dusza dobrze mnie prowadzi, stawiając mnie w sytuacjach, w których zaczęła rozwijać się moja ścieżka. Że cokolwiek się dzieje, jest właściwe. Wcześniej wiele razy miałam wrażenie, że się miotam, wciąż szukając nowych wyzwań i odkryć.

Moją pasją od lat była psychosomatyka. Pamiętam pierwsze „woow”, gdy w moje ręce wpadła książka Louise Hay „Możesz uzdrowić swoje życie” a później kolejne jej publikacje. Zresztą do dzisiaj uważam tę właśnie książkę za program minimum i pierwszy krok dla kogoś, kto chce zmian w życiu. Później była Huna i praca z podświadomością. Kolejnym odkryciem okazał się rebirthing i praca z oddechem. Uwolniło mnie to od skutków wielu traum. W międzyczasie przeszłam terapię DDA i pierwsze doświadczenia z chodzeniem po ogniu. To było niesamowite doświadczenie, które zbudowało moją wewnętrzną Moc i poczucie sprawczości. Skoro mogę przejść przez ogień, to właściwie mogę wszystko.

Pojawiła się Metoda Silvy, propagowana w Polsce przez Zbigniewa Królickiego. To kolejny wielki pakiet narzędzi pracy z własnym umysłem na poziomie Alfa. Do dzisiaj stosuję niektóre z procedur.

Jeszcze później przyszły do mnie kryształy. Któregoś dnia przeczytałam artykuł o kamieniu Aborygenów, zwanym Jajem Grzmotu – Thunder Egg. I nie spoczęłam dopóki nie znalazłam swojego. Towarzyszy mi do dzisiaj, mając swe miejsce pod poduszką. Mój senny kamień. Oprócz niego pojawiły się setki innych darów Matki Ziemi oraz Kryształowe Warsztaty z Kasią Bratumiłą Baran (niegdyś Barczyńską). A wraz z kryształami przyszło malowanie intuicyjne Vedic Art. Proces malowania okazał się bardzo odkrywczy i pomocny w przełamywaniu własnego dążenia do perfekcji oraz odnajdywaniu nieodkrytych jeszcze zakamarków duszy. Poprzez proces twórczy powoli docierałam do lepszej wersji siebie.

Kolejnym krokiem była bioenergoterapia. Sprawy energii i tego, co istnieje poza materią, interesowały mnie od zawsze. I w momencie, kiedy byłam na to gotowa, przyszła nauczycielka, która poprowadziła mnie aż do egzaminu czeladniczego. Dziękuję.

Odkryłam Theta Healing jako następny szczebel ścieżki pracy z poglądami, przekonaniami, programami rodowymi i inkarnacyjnymi. Do teraz stosuję tę metodę, zarówno u siebie, jak i u moich klientów.

Ciągle jednak było mi mało. Wciąż brakowało jakiegoś istotnego elementu, który by łączył te wszystkie, pozornie niezbyt spójne linie zainteresowań. Aż pewnego dnia moja przyjaciółka zadzwoniła do mnie i powiedziała, że w Poznaniu będą jakieś warsztaty z Totalnej Biologii. Na słowo biologia dostałam gęsiej skórki, gdyż nie miałam z nią do czynienia od czasów liceum, ale słowo Totalna budziło ciekawość. Umówiłyśmy się, że pójdziemy razem na ten warsztat. Ostatecznie, wylądowałam sama. I to był strzał w dziesiątkę. Wszystko, czego do tej pory się uczyłam i wszystko, co czytałam, zaczęło się łączyć w logiczną całość. I to było to, co chciałam robić. W końcu znalazłam i potrafiłam nazwać swój dar. Uświadamiać, pokazywać, prowadzić. Ale droga do tego była jeszcze daleka. Skończyłam wstępne moduły, warsztaty tematyczne oraz Instytut Recall Healing co trzy miesiące latając z Liverpool do Poznania. Często musiałam dwoić się i troić by dostać urlop, którego zawsze mi brakowało. Udawało się. Zdałam egzamin u Gilberta Renaud a następnie wzięłam się za Psychobiologię Marzanny Radziszewskiej, która poszerzyła i usystematyzowała mi wiedzę.

Zawsze podejrzewałam, że droga rozwoju nie ma końca… że zawsze jest coś, co można głębiej, bardziej, dokładniej. Teraz jestem już tego pewna. Nigdy nie siądę mówiąc, że mam już dość nauki, że jestem już zmęczona, że już mi wystarczy. Życie pasją nie męczy. Życie pasją dodaje sił i energii. A Totalna Biologia, Theta Healing i Psychobiologia to moja pasja… coś, czym oddycham na co dzień.

Rozpakowałam mój dar – jest nim pomaganie tym, którzy szukają rozwiązań swoich życiowych, bytowych i zdrowotnych problemów w sposób inny, niż konwencjonalny. Jest nim pomaganie tym, którzy chcą i są gotowi wziąć odpowiedzialność za własne życie, zdrowie i samopoczucie we własne ręce i nie szukają magicznej pigułki na zewnątrz. Słuchanie ze zrozumieniem. Praca z poziomu serca. Z miłością…

Obraz Ana Krach z Pixabay